Limuzyny zajechały, już błyskają, flesze.
Setki kamer - to wpatrzone oczy są milionów.
Wysiadają. Wokół świta ważne teczki niesie.
Czy się uda? - każdy pyta. Idą wśród pokłonów.
Szczelnie się zamknęły wielkie drzwi okute złotem.
Cały świat się na nie patrzy, wzrok wytęża pilnie.
Czy się uda wielkie armie wycofać z powrotem?
Jeśli nie, to świata koniec będzie nieomylnie.
Tymczasem w miasteczku Jarząbko
Po swym pokoiku się krząta
Wiekowa pani Aurelia,
Co czas jej się trochę poplątał.
W fotelu związanym sznurkami
Zasiada. Ma w ręku różaniec.
"O zlituj się, Boże, nad nami!
By wojny nie było, o Panie!".
Godzin już minęło dziesięć. Pierwszy komunikat.
Kryzys się pogłębił jeszcze. Palce już na spuście.
Zakładają chłopcy hełmy z obu stron barykad.
I rakiety już czekają, by je w niebo puścić.
Wielcy władcy tego świata jeszcze raz próbują.
Drzwi się znowu zamykają, śmieszne w swym przepychu.
Nad pałacem gdzieś w obłokach biały ptak szybuje.
"Czy ostatni to lot jego?" - pyta ktoś po cichu.
Tymczasem w miasteczku Jarząbko
Aurelia pobożną pieśń nuci:
By kwiaty zakwitły na grządkach,
By ludzie przestali się kłócić.
Bo szkoda tych ludzi, tych dzieci.
I szkoda też róż, pelargonii.
I po co te wojny na świecie?
I za czym ten człowiek tak goni?
Nagle zaczynają stukać wszystkie telegrafy.
Satelity przekazują sensacyjne wieści.
Oto podpisano pokojowe paragrafy.
Radość w głowach, radość w sercach trudno jest pomieścić.
Obaj wielcy na balkonie wznoszą w tryumfie dłonie.
Obwieszczają światu nowy pokojowy program.
Cały balkon w mocnych światłach jupiterów tonie.
Nagrodę dostaną obaj pokojową Nobla.
Tymczasem w miasteczku Jarząbko
Aurelia odkłada różaniec.
Do nóg jej się łasi kociątko
I prosi o drugie śniadanie.
Nie przyjdzie Aurelii do głowy
I świat nigdy w to nie uwierzy,
Co może uczynić grosz wdowi,
Od czego pokój zależy. |